Humor
Z dziennika admina:
Poniedziałek
8:12
Człowiek z księgowości skarźy się, źe nie moźe osiągnąć informacji o wydatkach z bazy danych. Udzielam mu Standardowej Odpowiedzi Administratora Nr 112 – "U mnie działa!". Czekam chwilę, aź się wykrzyczy i wyłączam ekspres do kawy z UPS–a, podłączając jego serwer. Mówię, by spróbował teraz. Doskonale, jeszcze jeden zadowolony uźytkownik.
11:00
Od kilku godzin jest w miarę spokojnie. Odkładam słuchawkę z powrotem na widełki, aby zadzwonić do narzeczonej. Twierdzi, źe przyjeźdźa do mnie z rodzicami w przyszły weekend. Żegnając się powiedziałem, źeby porozmawiała w tej sprawie z portierem i przekierowałem rozmowę na portiernię. Ile razy trzeba powtarzać, źe w najbliźszy weekend jest ogólnokrajowy konkurs Quake'a?
16:23
Dzwoni kolejny klient. Pyta, jak zmienić czcionkę w formularzach. Udzielam grzecznej odpowiedzi, źeby sprawdził w instrukcji procesora. Kiedy znajdzie, ma zadzwonić.
Wtorek
9:35
Szef zespołu badań zatrudnił nową osobę i prosi, bym wyrobił jej login i hasło. Pytam, czy przysłał juź formularz J–19R–9C9/DARR/K1. Mówi, źe nie słyszał o nim. Odpowiadam, źe jest w bazie specjalnych aplikacji. Twierdzi, źe nie słyszał o takiej bazie. Znudzony przekierowuję rozmowę na portiernię.
10:00
Z zespołu badań dzwonią ponownie. Tym razem nowozatrudniona osoba prosi o login. Notuję jej nazwisko, adres, nazwę zespołu, nazwisko szefa zespołu i oczywiscie stan cywilny. Następnie "puszczam" wyszukiwanie w Centralnym Rejestrze Skazanych, Centrum Kontroli Zachorowań i mojej prywatnej bazie "Kto jest Kim w 1997 r.". Bez rezultatów, poza jednym plaźowym zdjęciem. Informuję ją, źe jej login będzie gotowy dzisiaj wieczorem i zgodnie z wiedzą nabytą na szkoleniu "Reengineering w zdobywaniu satysfakcji klienta" proponuję, źe przyniosę jej login osobiscie dzisiaj wieczorem do jej mieszkania.
14:00
Sekretarka z zespołu prawnego twierdzi, źe zgubiła hasło. Radzę jej, źeby poszukała w torebce, na podłodze samochodu i w koszu w łazience, choć tak naprawdę sadzę, źe hasło moźe leźeć za pecetem. Dlatego proponuję jej, aby zakleiła wszystkie otwory w komputerze, łącznie z otworem chłodzenia zasilacza. Spodziewajc się, źe rezultat poszukiwań będzie mizerny, tworzę tymczasem nowe hasło.
Środa
8:30
Wściekły uźytkownik dzwoni z informacją, źe procesor ma się nijak do czcionek w formularzu. Zaskoczony przyznaję mu rację, zarzekając się, źe nigdy nie mówiłem o procesorze, ale o koprocesorze. Skruszony odkłada słuchawkę.
11:00
Lunch.
16:55
Powrót z lunchu.
17:00
Przychodzi druga zmiana. Idę do domu.
Czwartek
8:00
Do pracy zgłasza się nowy człowiek, Staszek. Oprowadzam go po serwerowni, centralce telefonicznej i biblioteczce. Sadzam go przy IBM PC–XT. Narzekania ucinam stwierdzeniem, źe Notes działa tak samo na kolorowym, jak i monochromatycznym monitorze.
8:45
Pecet Staszka zakończył fazę odpalania. Z uśmiechem na ustach informuję nowego, źe właśnie tworzę dla niego login. Ustawiam minimalną liczbę znaków w haśle na 64. Przerwa na fajkę.
Piątek
14:39
Dzwoni nowy klient z pytaniem, jak stworzyć dowiązanie do dokumentu. Mówię, źe wlaściwie makro włącza się przyciskami Ctrl–Alt–Del. Twierdzi, źe jego komputer się wyłączył. Radzę, aby zadzwonił pod numer pomocy Microsoftu.
16:00
Właśnie kończę zmienianie koloru czcionek we wszystkich dokumentach na biały i rozmiaru czcionki w Pomocach na 2 piksele.
16:30
Ktoś z marketingu twierdzi, źe nie widzi tekstu na ekranie. Radzę, aby wybrał z paska Menu opcję Widok, następnie Zaznacz Wszystko i nacisnął klawisz Del i znowu w opcji Widok funkcję Odświeź. Obiecuję, źe instrukcję takiego postępowania wyślę mu później pocztą.
16:45
Dzwoni kolejny uźytkownik z pretensją, źe nie moźe przeczytać Pomocy. Odkładam słuchawkę z zapewnieniem, źe to poprawię i zmieniam czcionkę na Wingdings.
16:58
Podłączam do huba ekspres do kawy, aby zobaczyć, co się stanie. Niewiele.
17:00
Nocna zmiana puka do drzwi. Życzę im dobrej nocy i nadmieniam, źe hub zabawnie się dzisiaj zachowuje
Poniedziałek
8:12
Człowiek z księgowości skarźy się, źe nie moźe osiągnąć informacji o wydatkach z bazy danych. Udzielam mu Standardowej Odpowiedzi Administratora Nr 112 – "U mnie działa!". Czekam chwilę, aź się wykrzyczy i wyłączam ekspres do kawy z UPS–a, podłączając jego serwer. Mówię, by spróbował teraz. Doskonale, jeszcze jeden zadowolony uźytkownik.
11:00
Od kilku godzin jest w miarę spokojnie. Odkładam słuchawkę z powrotem na widełki, aby zadzwonić do narzeczonej. Twierdzi, źe przyjeźdźa do mnie z rodzicami w przyszły weekend. Żegnając się powiedziałem, źeby porozmawiała w tej sprawie z portierem i przekierowałem rozmowę na portiernię. Ile razy trzeba powtarzać, źe w najbliźszy weekend jest ogólnokrajowy konkurs Quake'a?
16:23
Dzwoni kolejny klient. Pyta, jak zmienić czcionkę w formularzach. Udzielam grzecznej odpowiedzi, źeby sprawdził w instrukcji procesora. Kiedy znajdzie, ma zadzwonić.
Wtorek
9:35
Szef zespołu badań zatrudnił nową osobę i prosi, bym wyrobił jej login i hasło. Pytam, czy przysłał juź formularz J–19R–9C9/DARR/K1. Mówi, źe nie słyszał o nim. Odpowiadam, źe jest w bazie specjalnych aplikacji. Twierdzi, źe nie słyszał o takiej bazie. Znudzony przekierowuję rozmowę na portiernię.
10:00
Z zespołu badań dzwonią ponownie. Tym razem nowozatrudniona osoba prosi o login. Notuję jej nazwisko, adres, nazwę zespołu, nazwisko szefa zespołu i oczywiscie stan cywilny. Następnie "puszczam" wyszukiwanie w Centralnym Rejestrze Skazanych, Centrum Kontroli Zachorowań i mojej prywatnej bazie "Kto jest Kim w 1997 r.". Bez rezultatów, poza jednym plaźowym zdjęciem. Informuję ją, źe jej login będzie gotowy dzisiaj wieczorem i zgodnie z wiedzą nabytą na szkoleniu "Reengineering w zdobywaniu satysfakcji klienta" proponuję, źe przyniosę jej login osobiscie dzisiaj wieczorem do jej mieszkania.
14:00
Sekretarka z zespołu prawnego twierdzi, źe zgubiła hasło. Radzę jej, źeby poszukała w torebce, na podłodze samochodu i w koszu w łazience, choć tak naprawdę sadzę, źe hasło moźe leźeć za pecetem. Dlatego proponuję jej, aby zakleiła wszystkie otwory w komputerze, łącznie z otworem chłodzenia zasilacza. Spodziewajc się, źe rezultat poszukiwań będzie mizerny, tworzę tymczasem nowe hasło.
Środa
8:30
Wściekły uźytkownik dzwoni z informacją, źe procesor ma się nijak do czcionek w formularzu. Zaskoczony przyznaję mu rację, zarzekając się, źe nigdy nie mówiłem o procesorze, ale o koprocesorze. Skruszony odkłada słuchawkę.
11:00
Lunch.
16:55
Powrót z lunchu.
17:00
Przychodzi druga zmiana. Idę do domu.
Czwartek
8:00
Do pracy zgłasza się nowy człowiek, Staszek. Oprowadzam go po serwerowni, centralce telefonicznej i biblioteczce. Sadzam go przy IBM PC–XT. Narzekania ucinam stwierdzeniem, źe Notes działa tak samo na kolorowym, jak i monochromatycznym monitorze.
8:45
Pecet Staszka zakończył fazę odpalania. Z uśmiechem na ustach informuję nowego, źe właśnie tworzę dla niego login. Ustawiam minimalną liczbę znaków w haśle na 64. Przerwa na fajkę.
Piątek
14:39
Dzwoni nowy klient z pytaniem, jak stworzyć dowiązanie do dokumentu. Mówię, źe wlaściwie makro włącza się przyciskami Ctrl–Alt–Del. Twierdzi, źe jego komputer się wyłączył. Radzę, aby zadzwonił pod numer pomocy Microsoftu.
16:00
Właśnie kończę zmienianie koloru czcionek we wszystkich dokumentach na biały i rozmiaru czcionki w Pomocach na 2 piksele.
16:30
Ktoś z marketingu twierdzi, źe nie widzi tekstu na ekranie. Radzę, aby wybrał z paska Menu opcję Widok, następnie Zaznacz Wszystko i nacisnął klawisz Del i znowu w opcji Widok funkcję Odświeź. Obiecuję, źe instrukcję takiego postępowania wyślę mu później pocztą.
16:45
Dzwoni kolejny uźytkownik z pretensją, źe nie moźe przeczytać Pomocy. Odkładam słuchawkę z zapewnieniem, źe to poprawię i zmieniam czcionkę na Wingdings.
16:58
Podłączam do huba ekspres do kawy, aby zobaczyć, co się stanie. Niewiele.
17:00
Nocna zmiana puka do drzwi. Życzę im dobrej nocy i nadmieniam, źe hub zabawnie się dzisiaj zachowuje
Odpowiedzi: 20
List mamy–blondynki do syna:
Piszę do Ciebie tych kilka linijek, źebyś wiedział źe do ciebie pisze. Więc jeśli otrzymasz ten list to znaczy, źe do Ciebie dotarł. Jeśli go nie otrzymasz to poinformuj mnie o tym, wyślę go jeszcze raz.
Piszę do ciebie wolno, bo wiem źe nie potrafisz szybko czytać. Ostatnio ojciec przeczytał w pewnej ankiecie, źe najwięcej wypadków zdarza się kilometr od domu, dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić dalej. Dom jest wspaniały; jest tu pralka, chociaź nie jestem pewna czy jest sprawna. Wczoraj, włoźyłam do niej pranie, pociągnęłam za sznurek i pranie gdzieś wsiąkło, no ale cóź.
Pogoda nie jest tu najgorsza. W tamtym tygodniu padało tylko dwa razy. Pierwszy raz padało 3 dni, drugim razem cztery. Jeśli chodzi o tą kurtkę którą chciałeś, wujek Piotr powiedział źe jeśli ci ją wyślę z guzikami, które są cięźkie, to będzie drogo kosztowało, więc oderwałam guziki i włoźyłam je do kieszeni kurtki.
Ojciec dostał pracę, jest bardzo dumny, ma pod sobą jakieś 500 osób. Kosi trawę na cmentarzu. Twoja siostra Julia, ta która wyszła za swojego męźa, wreszcie urodziła. Nie znamy jeszcze płci, dlatego ci nie powiem jeszcze czy jesteś wujkiem czy ciocią. Jeśli to dziewczynka, twoja siostra chce nazwać ją po mnie, ale chyba będzie dziwne nazwać swoją córkę "mama". Nie widzieliśmy za to wujka Izydora, tego który umarł w tamtym roku...
Gorzej jest z twoim bratem Jasiem. Zamknął samochód i zostawił w środku kluczyki. Musiał iść do domu po drugi komplet źeby nas wyciągnąć z auta. Jeśli będziesz się widział z Małgosią pozdrów ją ode mnie, jeśli jej nie będziesz widział nic jej nie mów.
Twoja mamusia
P.S. Chciałam ci włoźyć parę groszy do listu, ale zakleiłam juź kopertę.
Piszę do Ciebie tych kilka linijek, źebyś wiedział źe do ciebie pisze. Więc jeśli otrzymasz ten list to znaczy, źe do Ciebie dotarł. Jeśli go nie otrzymasz to poinformuj mnie o tym, wyślę go jeszcze raz.
Piszę do ciebie wolno, bo wiem źe nie potrafisz szybko czytać. Ostatnio ojciec przeczytał w pewnej ankiecie, źe najwięcej wypadków zdarza się kilometr od domu, dlatego zdecydowaliśmy się przeprowadzić dalej. Dom jest wspaniały; jest tu pralka, chociaź nie jestem pewna czy jest sprawna. Wczoraj, włoźyłam do niej pranie, pociągnęłam za sznurek i pranie gdzieś wsiąkło, no ale cóź.
Pogoda nie jest tu najgorsza. W tamtym tygodniu padało tylko dwa razy. Pierwszy raz padało 3 dni, drugim razem cztery. Jeśli chodzi o tą kurtkę którą chciałeś, wujek Piotr powiedział źe jeśli ci ją wyślę z guzikami, które są cięźkie, to będzie drogo kosztowało, więc oderwałam guziki i włoźyłam je do kieszeni kurtki.
Ojciec dostał pracę, jest bardzo dumny, ma pod sobą jakieś 500 osób. Kosi trawę na cmentarzu. Twoja siostra Julia, ta która wyszła za swojego męźa, wreszcie urodziła. Nie znamy jeszcze płci, dlatego ci nie powiem jeszcze czy jesteś wujkiem czy ciocią. Jeśli to dziewczynka, twoja siostra chce nazwać ją po mnie, ale chyba będzie dziwne nazwać swoją córkę "mama". Nie widzieliśmy za to wujka Izydora, tego który umarł w tamtym roku...
Gorzej jest z twoim bratem Jasiem. Zamknął samochód i zostawił w środku kluczyki. Musiał iść do domu po drugi komplet źeby nas wyciągnąć z auta. Jeśli będziesz się widział z Małgosią pozdrów ją ode mnie, jeśli jej nie będziesz widział nic jej nie mów.
Twoja mamusia
P.S. Chciałam ci włoźyć parę groszy do listu, ale zakleiłam juź kopertę.
wiesz xior znam juz to od dawna , ale wim źe ta babcia lubi bardzo ketchup'u
było juź to kiedyś na forum :wink:
szukałem ale nieznalazłem więc zamieszczam link do keczupowej babci
http://www.madblast.com/funflash/swf/lasketchup.swf
http://www.madblast.com/funflash/swf/lasketchup.swf
natknelem sie w necie na taki text :
Męskie dylematy.
(Autor odpowiada kobiecie, która przypadkowo weszła do
męskiego kibelka)
Nie, niech pani nie ma wyrzutów sumienia. To wcale nie
przez pani wejście ten facet tam oszczał tego drugiego
obok niego. My faceci ciągle to robimy. Rzadko kiedy
trafiamy w to, w co celowaliśmy. Czasem, jak pójdę do
kibla, zaczynam lać i nagle zaczyna mi się rozbryzgiwać
naokoło, więc muszę w coś celować. Widzi pani, kobiety
powinny zrozumieć, źe penisy mają swój własny rozum.
Facet moźe wejść do kibla, poniewaź wszystkie pisuary są
zajęte, wycelować idealnie w kibelek, a jego penis i tak
da radę oblać rolkę papieru toaletowego, nogawkę i buty.
Mówię pani, nie moźna ufać tym małym ptaszkom! Ja jestem
źonaty juź od 28 lat i moja źona mnie wytrenowała. Nie
pozwala mi odcedzić kartofelków jak facetowi – na
stojąco. Muszę odlewać się na siedząco. Przekonała mnie,
źe to niewielka cena, jaką muszę zapłacić. Bo gdyby
jeszcze raz poszła do toalety w nocy i albo siadła na
pokrytej moczem desce, albo wpadła do kibla bo nie
połoźyłem deski, to by mnie zabiła zanim bym się obudził.
Jeszcze jedna rzecz, o której faceci nie lubią
rozmawiać. Ale skoro jesteśmy juź tak dobrymi kumplami i
uwaźa mnie pani za gościa z klasą, pozwolę sobie być z
panią szczery. To jest nie lada problem i panie powinny
go zrozumieć. Chodzi mi o "porannego drąga". My faceci
zwykle budzimy się z dwoma rzeczami: nieodpartym
pragnieniem odlania się oraz penisem tak twardym, ze
mógłbyś nim ciąć diamenty! Niewaźne jak się wytęźasz, nie
uda ci się zgiąć cholerstwa. A jak się go nie zegnie to
za cholerę nie moźna tym celować. A jak nie moźesz
celować to nie masz wyboru, tylko oszczać całą ścianę i
to włochate przykrycie na deskę klozetową, które wy
kobiety tak strasznie chcecie mieć na desce. A przy
okazji, jak uźywacie tego cholernego przykrycia to deska
nie moźe sama stać. Więc musimy jedną ręką podtrzymywać
deskę klozetową, a drugą ręką starać się kontrolować
nasze bardziej niź nieprecyzyjne narządy celownicze.
Czasem tym nowo poźenionym wydaje się (myślę, źe chłopaki
tu obecni to potwierdzą), źe moźna zmusić deskę klozetową
z tym czartowskim puchatym przykryciem aby stała. Więc
ciskają z całej siły deską w tył, upychają i spręźają to
przykrycie. Ale po chwili puchaty materiał przykrycia
się rozpręźa i deska niespodziewanie i bez ostrzeźenia
spada z ogromną siłą tuź przy przyrodzeniu, omal nie
obcinając twojego frankfurterka! Potem juź nie podnoszą
desek klozetowych z przykryciem, bo to po prostu
niebezpiecznie dla zdrowia. Starałem się jakoś
delikatnie wyjaśnić tę skomplikowaną poranną sytuację
mojej źonie. Powiedziałem jej: Słuchaj, on się nie
zegnie. Ona na to: Więc będziesz do końca źycia siadał,
tak jak ja. Ok. Spróbowałem więc siadać z "porannym
drągiem". No cóź, wsadzić go pod deskę teź nie jest
łatwo. I zanim mi się to udało zdąźyłem oblać wszystkie
ręczniki wiszące na przeciwnej ścianie. Nawet jeśli
siedzisz i zmusisz twoje drewienko do wejścia pod deskę
klozetową, to kiedy zaczniesz sikać mocz i tak wystrzeli
przez szczelinę pomiędzy deską a górną krawędzią kibla.
Zalejesz sobie wtedy nogi i mocz pocieknie po nogach w
dół, prosto na ten śmieszny chodniczek, który kobiety nie
wiadomo po co kładą na podłodze pod kiblem! Udało mi się
jednak opracować specjalny manewr, dzięki któremu radzę
sobie z owym porannym problemem. Jedynym rozwiązaniem
jest przyjąć pozycję "lecącego Supermana", kładąc się w
powietrzu nad deską klozetową. Wymaga to niemałej
praktyki, doskonałego balansu ciałem, a takźe
synchronizacji w czasie, lecz jest to jedyny pewny
sposób, aby podczas porannego odpryskiwania się
zgromadzić cały mocz w kiblu.
Więc panie powinny zrozumieć, źe nie moźna nas
całkowicie winić za taką, a nie inną sytuację. My teź
podzielamy wasze zainteresowanie higieną i czystością w
łazience. Ale są momenty, kiedy rzeczy po prostu wymykają
się nam spod kontroli. Nie nasza to wina, lecz Matki Natury.
Męskie dylematy.
(Autor odpowiada kobiecie, która przypadkowo weszła do
męskiego kibelka)
Nie, niech pani nie ma wyrzutów sumienia. To wcale nie
przez pani wejście ten facet tam oszczał tego drugiego
obok niego. My faceci ciągle to robimy. Rzadko kiedy
trafiamy w to, w co celowaliśmy. Czasem, jak pójdę do
kibla, zaczynam lać i nagle zaczyna mi się rozbryzgiwać
naokoło, więc muszę w coś celować. Widzi pani, kobiety
powinny zrozumieć, źe penisy mają swój własny rozum.
Facet moźe wejść do kibla, poniewaź wszystkie pisuary są
zajęte, wycelować idealnie w kibelek, a jego penis i tak
da radę oblać rolkę papieru toaletowego, nogawkę i buty.
Mówię pani, nie moźna ufać tym małym ptaszkom! Ja jestem
źonaty juź od 28 lat i moja źona mnie wytrenowała. Nie
pozwala mi odcedzić kartofelków jak facetowi – na
stojąco. Muszę odlewać się na siedząco. Przekonała mnie,
źe to niewielka cena, jaką muszę zapłacić. Bo gdyby
jeszcze raz poszła do toalety w nocy i albo siadła na
pokrytej moczem desce, albo wpadła do kibla bo nie
połoźyłem deski, to by mnie zabiła zanim bym się obudził.
Jeszcze jedna rzecz, o której faceci nie lubią
rozmawiać. Ale skoro jesteśmy juź tak dobrymi kumplami i
uwaźa mnie pani za gościa z klasą, pozwolę sobie być z
panią szczery. To jest nie lada problem i panie powinny
go zrozumieć. Chodzi mi o "porannego drąga". My faceci
zwykle budzimy się z dwoma rzeczami: nieodpartym
pragnieniem odlania się oraz penisem tak twardym, ze
mógłbyś nim ciąć diamenty! Niewaźne jak się wytęźasz, nie
uda ci się zgiąć cholerstwa. A jak się go nie zegnie to
za cholerę nie moźna tym celować. A jak nie moźesz
celować to nie masz wyboru, tylko oszczać całą ścianę i
to włochate przykrycie na deskę klozetową, które wy
kobiety tak strasznie chcecie mieć na desce. A przy
okazji, jak uźywacie tego cholernego przykrycia to deska
nie moźe sama stać. Więc musimy jedną ręką podtrzymywać
deskę klozetową, a drugą ręką starać się kontrolować
nasze bardziej niź nieprecyzyjne narządy celownicze.
Czasem tym nowo poźenionym wydaje się (myślę, źe chłopaki
tu obecni to potwierdzą), źe moźna zmusić deskę klozetową
z tym czartowskim puchatym przykryciem aby stała. Więc
ciskają z całej siły deską w tył, upychają i spręźają to
przykrycie. Ale po chwili puchaty materiał przykrycia
się rozpręźa i deska niespodziewanie i bez ostrzeźenia
spada z ogromną siłą tuź przy przyrodzeniu, omal nie
obcinając twojego frankfurterka! Potem juź nie podnoszą
desek klozetowych z przykryciem, bo to po prostu
niebezpiecznie dla zdrowia. Starałem się jakoś
delikatnie wyjaśnić tę skomplikowaną poranną sytuację
mojej źonie. Powiedziałem jej: Słuchaj, on się nie
zegnie. Ona na to: Więc będziesz do końca źycia siadał,
tak jak ja. Ok. Spróbowałem więc siadać z "porannym
drągiem". No cóź, wsadzić go pod deskę teź nie jest
łatwo. I zanim mi się to udało zdąźyłem oblać wszystkie
ręczniki wiszące na przeciwnej ścianie. Nawet jeśli
siedzisz i zmusisz twoje drewienko do wejścia pod deskę
klozetową, to kiedy zaczniesz sikać mocz i tak wystrzeli
przez szczelinę pomiędzy deską a górną krawędzią kibla.
Zalejesz sobie wtedy nogi i mocz pocieknie po nogach w
dół, prosto na ten śmieszny chodniczek, który kobiety nie
wiadomo po co kładą na podłodze pod kiblem! Udało mi się
jednak opracować specjalny manewr, dzięki któremu radzę
sobie z owym porannym problemem. Jedynym rozwiązaniem
jest przyjąć pozycję "lecącego Supermana", kładąc się w
powietrzu nad deską klozetową. Wymaga to niemałej
praktyki, doskonałego balansu ciałem, a takźe
synchronizacji w czasie, lecz jest to jedyny pewny
sposób, aby podczas porannego odpryskiwania się
zgromadzić cały mocz w kiblu.
Więc panie powinny zrozumieć, źe nie moźna nas
całkowicie winić za taką, a nie inną sytuację. My teź
podzielamy wasze zainteresowanie higieną i czystością w
łazience. Ale są momenty, kiedy rzeczy po prostu wymykają
się nam spod kontroli. Nie nasza to wina, lecz Matki Natury.
a to dowcip wieczoru z imprezy na ktorej bylem ostatnio :
Zima....Przychodzi niedorozwiniete dziecko do taty:
dzieciak: mmmhmmmmmhhhhmblal (cos tam belkocze...)
ojciec: Ja ci qrwa dam sanki....
Zima....Przychodzi niedorozwiniete dziecko do taty:
dzieciak: mmmhmmmmmhhhhmblal (cos tam belkocze...)
ojciec: Ja ci qrwa dam sanki....
Dałbym linka ale jest za długi nie zmieściłby się na stronie :mrgreen:
kylson:SLAY3R:No, nie słyszałeś o nim? Jest świetny, współpracuje z gg, tlenem, icq, mircem itp.
Jest świetny, wpiszw google azot i bardzo szybko go znajdziesz.
ale sciema :lol: :lol:
W pewnym momencie teź tak pomyślałem, no ale w końcu jest on w temacie humor. :wink:
SLAY3R:No, nie słyszałeś o nim? Jest świetny, współpracuje z gg, tlenem, icq, mircem itp.
Jest świetny, wpiszw google azot i bardzo szybko go znajdziesz.
ale sciema :lol: :lol:
SLAY3R:No, nie słyszałeś o nim? Jest świetny, współpracuje z gg, tlenem, icq, mircem itp.
Jest świetny, wpiszw google azot i bardzo szybko go znajdziesz.
Robiłem tak, ale pokazuje o jakiś pierwiastkach itp.
Prosiłbym o linka do strony producenta :wink:
Z góry dzięki!!! :wink:
No, nie słyszałeś o nim? Jest świetny, współpracuje z gg, tlenem, icq, mircem itp.
Jest świetny, wpiszw google azot i bardzo szybko go znajdziesz.
Jest świetny, wpiszw google azot i bardzo szybko go znajdziesz.
SLAY3R:A azot?
Ja mam i mogę dać numer. :)
azot – nie słyszałem o nim :?:
To jakiś komunikator :?: :wink:
A azot?
Ja mam i mogę dać numer. :)
Ja mam i mogę dać numer. :)
a panowie moderatorzy to tylko o jednym. :wink: :wink:
Ps. Macie moźe gadu–gadu jeśli tak proszę o numery :wink: :)
Update.
Moźe być teź tlen :wink:
Ps. Macie moźe gadu–gadu jeśli tak proszę o numery :wink: :)
Update.
Moźe być teź tlen :wink:
The_judge:rozumiem komentarze, ale nie przeginajcie z czatowaniem, bo reka sprawiedliwosci juz sie unosi... :lol:
Moja to juź nawet topór dzierźy :wink: :P :P
a tak na marginesie, to koledzy mefisto_k i damipl macie sie chyba ku sobie ? :
rozumiem komentarze, ale nie przeginajcie z czatowaniem, bo reka sprawiedliwosci juz sie unosi... :lol:
mefisto_k:teścik jest naprade gitez nie prrwdasz
damipl:mefisto_k:
teścik jest naprade gitez nie prrwdasz
prrrraaawwwwdddaaammm
mefisto_k:
co nie?
rozumiem komentarze, ale nie przeginajcie z czatowaniem, bo reka sprawiedliwosci juz sie unosi... :lol:
damipl:aligator:No nie damipl w tym momencie to mnie zabiłeś z tym cytatem :wink:
A niby w jaki sposób :) :wink:
He he.
A nie mogłeś wstawić samego komentarza, kaźdy chyba by wiedział o co chodzi. A tak wydłuźasz niepotrzebnie topic...
damipl:
He he a kto to taki "sędzia dobry" hę.
Mów jaśniej :) :lol:
Poprawiłem, teraz wiesz o kogo chodzi... :?: :lol:
co nie?
mefisto_k:teścik jest naprade gitez nie prrwdasz
prrrraaawwwwdddaaammm :lol: :wink:
wiecie co ma wspólnego szkoła z kiblem ?????
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
pewnie nie wiecie
–
–
–
–
–
–
–
–
CHODZISZ BO MUSISZ
heheeheh niezłe co nie
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
–
pewnie nie wiecie
–
–
–
–
–
–
–
–
CHODZISZ BO MUSISZ
heheeheh niezłe co nie